Jedno słowo.
Lęk.
I nic więcej.
Cisza.
Cisza przed burzą, która zaraz rozpęta się w mojej głowie.
Na zewnątrz pozory.
W środku ból.
Tylko obolałe ciało.
Głowa.
Wymiotuję...
Nie znam sposobu by ukoić ból i łzy. Nie umiem zwalczyć samotności. Nie umiem podnieść się na jezdni, wyrzucona znowu poza chodnik przez innego człowieka bym nie mogła próbować wrócić do społeczeństwa.
Dlaczego?!
Dlaczego nikt mi nie pomoże unieść stopy na krawężnik?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz