sobota, 29 listopada 2014

Próg jesiennych lęków

Na palcach podchodzi noc.
Za oknem, gdzie nadeszła jesień i gdzie wiatr szuka swojej przestrzeni, ja we mgle lęku chłonę rzeczywistość.

Przez żaluzje, do wnętrza pokoju, wsącza się promień księżycowy i moja twarz topi się w księżycu. 
W mojej głowie, setki wspomnień ode mnie, gdzie cichną rozmowy.
Układam się do snu pełnego obrazów przeżytego dnia. 


Mój psychiatra mnie uspokoił: moje widzimisię nie jest kolejną chorobą mojej głowy. Widzimisię dlatego, że mam obniżony próg lękowy i w tej chwili praktycznie żyję w świecie lęków.
Stuknie kubek, trzaśnie szafka, zawieje wiatr... I w mojej głowie wybucha wyobraźnia, tworząc coś czego nie ma. Przez to mój organizm jest w ciągłej gotowości na wstrząs.
Mam zwiększone dawki leków przeciwlękowych i powinno to wszystko się trochę wyciszyć.
Oby, bo oszaleć można. 

Wstaję, by jeszcze na chwilę stanąć w progu i wciągnąć w płuca orzeźwiający powiew wiatru.

Próg...
Przekraczam go.
Zamykam drzwi.
Zostawiam za drzwiami listopad z nadzieją, że grudzień będzie spokojniejszy.

poniedziałek, 24 listopada 2014

Próbka oczekiwań

Siedzę przed laptopem i wyganiam słowa bezdomne.
Ruchem palca obrysowuje powietrze nad moim sufitem.
Jestem niepocieszona.
Wyginam usta w wymuszonym uśmiechu przez łzy.
Okazało się, że nie spełniam wymagań, a moje zdania nie są na tym etapie by stanąć na piedestale. Nie(ch) będą pochwalone.
Chciałam stać się książką, a uznano mnie za (nieudaną?) próbkę literacką.
Czego ja oczekiwałam?
Miała to być historia dla młodzieży, przestroga dla rodziców, ciekawy temat dla psychologów. NaPisałam ją zanim zaczęłam pisać tutaj. Moja taka proza literacka. Coś czułam, że nic nie warta...
Delete. 
Nie ma nic.
Biała kartka, którą zgniatam i wyrzucam. Nie chcę być tylko nią.
Nie chcę być też tylko próbką moich słabych oczekiwań za czterysta złotych.

sobota, 22 listopada 2014

Do następnego

U mnie wielki wybuch - lepienie materii.
Próbuję odpocząć po nieprzespanej nocy.
Jadłam jedzenie patrząc na nie, bo żołądek więcej nie pomieścił. Za to łzy powiększały rozmiary wody w łazience.
Trudno jest się ulepić po wczorajszej iskrze. Iskra spaliłaby mój dom, gdyby nie szybka interwencja straży.
Głupi, dziurawy komin o krok od rodzinnej tragedii. Dziś także lepili komin.
A kto ulepi mnie?
Rozsypałam się i płaczę, a z głowy mi lecą iskry, słowa i niepewność nadchodzących dni.
Jestem w kraju, który nie chce, a urzędnik wykręca się nawałem obowiązków byleby nie pomóc szaremu obywatelowi.
Do czasu.
Aż stanie się tragedia.
Aż spali się dom.
Aż ktoś zginie.
Wcześniej nic nie ma, prócz niechcenia urzędników.
Tym razem dom jest, ludzie są, życie jest.
Do następnego...

środa, 19 listopada 2014

Ponad

Świat się kołysze i niebo i kroki i myśli też. Ja też się kołyszę, trochę płaczę i wtulam twarz w moje kolana.
Słyszę kołysankę: słowa - płacz, słowa - śmiech.
Splatam swe ręce w żelaznym uścisku zrozumienia moich lęków przez tego, kto jest obok. Kołyszę się nieustanie -  jak drzewa na wietrze.
Za oknem ciemność, a w rogu siedzi strach.
Patrzy, gdy nie patrzę. Mówi, gdy nie mówię.
Staje się złudzeniem, gdy tylko chcę udawać silną.
Gdy spuszczam wzrok - powala, przewraca moją wolę walki siłą, niszczy.
Taki niewinny strach.
Gdy już powali - nastaje cisza i od niej odbija się tykanie zegara, który odmierza czas do kolejnej łzy lub uśmiechu.
A, ja chcę po prostu wznieść się ponad.

piątek, 14 listopada 2014

Widzi mi się

Wymykam się rzeczywistości. Uchylam się od bycia w miejscu, które staje się mi obce. Krzyczę głośno: nie! Nie chcę dać się zwariować do końca! Już dalej nie dam ciszą zakryć tego, że wszystko jest w porządku w mojej głowie. Nie da się. Obłąkana jest moja myśl - szaleję.
Ostatnio, gdy nadchodzi ciemność, w moje oczy wdzierają się dziwne obrazy: drzewo, które nagle staje się czymś żywym, kamień, który staje się zwierzęciem, błysk świateł oślepia. Boję się.
Często mi się to nie zdarza, ale jednak. Boję się mówić komuś o czymkolwiek w obawie, że chyba do końca mój umysł ześwirował.
Czuję, że to dopiero początek trwa rozciągnięty od drzwi wyjściowych do jutrzejszej nocy.
Jestem niepewna czy jutro też zdarzy mi się: widzimisię.
Zastygam.
Boję się światła i ciemności. Każdego boję się boleśnie.
Może widzi mi się zbyt bardzo, zbyt daleko, zbyt głęboko? Może widzi mi się ot tak i w końcu niepokojący obraz wyobraźni zniknie?
Teraz znów idzie noc i kotary się zasłonią. Za zasłoną nocy usłyszysz tylko milczenie, bo to co znów być może ujrzę, pozostanie tylko we mnie. Inni wtedy będą spać.

wtorek, 11 listopada 2014

Chciano-nie-chciana

Zatrzymane w pamięci, przeżyte, podsłuchane, moje...
Moje myśli krążą i pożerają mnie od środka.
Wracam pamięcią do chwil chciano-niechcianych i katuję nimi mój zmęczony umysł, który nie chce w nich być, trwać, rozpamiętywać.
Zaobserwowane obrazy przewijają się i wywołują łzy, które jest tak trudno powstrzymać...


Nie, nie piszę tego bloga po to by się użalać nad sobą i by inni robili to samo. Nie piszę tego bloga po to, by być pocieszana. 
Piszę tego bloga, by inni mieli wgląd do życia w, którym dniem rządzi nacisk psychiczny, choroba trudna do zrozumienia, inność. Piszę go bo mam nadzieję, że gdzieś tam ktoś zobaczy, że nie jest sam i, że można z zaburzeniami psychicznymi jakoś starać się ułożyć życie. 

Cieszę się, gdy ktoś mówi mi, że mu to moje pisanie pomaga. Świetnie bo mi samej też pomaga! 
Ale nie lubię, gdy ktoś zabawia się moim kosztem, tylko dla zysku, reklamy, zwiększania popularności...
Nie będę się wdawała w szczegóły, jednak zaznaczam, że osoby chore psychicznie też mają uczucia, plany, marzenia. Zaznaczam, że takie osoby umieją normalnie żyć i zaznaczam, że też chcemy być zrozumiani
Nie wiem jak można dla popularności pisać, że warto promować integrację osób zaburzonych, a gdy tylko zgasną światła, udać, że żadnych tego typu propozycji nie było...
Nie wiem i nie chcę wiedzieć...
Powiem tylko, że ja TEŻ jestem człowiekiem.
Tylko teraz czuję się taka chciano-nie-chciana...

środa, 5 listopada 2014

Skraj

Stoję na skraju pozbawiona twarzy.
Zbieram resztki siebie związane w uśmiechu.
Tylko one mi zostały. Wypłowiałe obrazy sprzed.
Sprzed się siebie nie wstydziłam. Po już jestem pokonana.
Stanęłam na skraju poważnej decyzji.
Doszłam na skraj myśli, gdzie majaczy pewna możliwość. Możliwość zdarcia obecnej twarzy i ubrania innej, z innymi danymi osobowymi.

Jedno wyjścio-wejście.
Formularz kontaktowy.
Pytanie.
Prośba.
Wołanie o pomoc.
Klik.
Poszło.
Teraz czekam, aż znów przede mną nie będzie skraju, nie będzie przepaści.

sobota, 1 listopada 2014

Tam

Idę cmentarzem.
Zapalam znicze.
Odmawiam "Zdrowaśkę".
Gdzieniegdzie zapłaczę.

Tęsknota wcale nie zniknęła.

Pierwszy grób:
Moja kochana Babcia umarła na raka kości.
Drugi grób:
Moja kochana Asia umarła na raka czegoś tam.
Trzeci grób:
Łukasz zginął w wypadku.
Czwarty grób:
Ewa się powiesiła na drzewie.
Piąty grób:
Grzegorz zapił się na śmierć.
Szósty grób:
Adrianek zmarł na raka.
Siódmy grób:
Sąsiadka, którą uwielbiałam.
Ósmy grób...
Dziewiąty grób...
Dziesiąty grób...
I kolejne...

Jedne w moim mieście, drugie trochę dalej. Jedni to moja rodzina, drudzy to przyjaciele, trzeci to pacjenci oddziału psychiatrii, którzy nie wytrzymali nawału życia.
I jedna myśl, że chciałabym być Tam z Nimi i już tak bardzo nie tęsknić.