Mówią:
- Idź bo się spóźnisz!
A ja zastanawiam się po co się się spieszyć. Przecież i tak nie umknie mi to co ma się stać.
Mówią:
- Co Cię nie zabije, to Cię wzmocni!
A, ja w tym momencie drżę i nikt nie może mnie przytulić.
Mówią:
- Wszystko w swoim czasie!
Tymczasem są tylko nasze chwile.
Znienacka.
Od ostatniego wpisu minęło trochę czasu.
Brak notek nie jest kwestią lenistwa czy niedbalstwa o blog.
Pewnie zauważaliście, że nie udzielam się na Waszych blogach i na stronach FB. To nie jest tak, że mam Was gdzieś i mnie nie obchodzicie.
Przepraszam. To nie tak.
Moja nieobecność i nieaktywność są spowodowane kolegą w głowie.
Nie dość, że trudniej się poruszam i gorzej widzę, to od pewnego czasu ciężko jest mi się skupić na pisaniu i czytaniu, a jeszcze ciężej przychodzi mi mówienie; jąkam się, seplenię, źle wypowiadam słowa albo w ogóle ich nie mówię bo nie wiem, których użyć.
Jestem tym wszystkim przerażona, ale wszyscy mi mówią, że to co się teraz dzieje jest chwilowe i po odpowiednio zastosowanym leczeniu, (które już przechodzę), powinno wszystko wrócić do normy.
Przepraszam, że narzekam na swoje problemy zdrowotne, ale kwestia wyjaśnienia mojej nieobecności Wam się należy.
Obiecuję Wam, że w lepszych chwilach, gdy będę czuć się dobrze, będę pisać.
Przepraszam.
Mam nadzieję, że mój zmniejszony znacznik aktywności nie wpłynie na Waszą chęć czytania moich wypocin, bo może to dziwne, ale buduje mnie to, że tu jesteście.
Nie chcę Was zawieść, bo mam dla Was ogromny szacunek.
Zdaję sobie sprawę, że trudno jest czytać takiego popaprańca, a Wy to robicie i za to Was podziwiam!
Dziękuję, za wyrozumiałość i obecność, mimo, że guz pojawił się nagle.
Znienacka.
wtorek, 24 lutego 2015
czwartek, 12 lutego 2015
Argument
Na czystej kartce rozrzucam litery z, których chcę ułożyć jego w mozaice marzeń.
Składam blask jego oczu, linię ust, kosmyk włosów.
Chcę go ułożyć, by poczuć.
Teraz słowa rozbiegają się - niespokojne.
Próbuję chwycić je w pół i przesunąć to w jedną, to w drugą stronę.
Jednak wymykają się.
Tak jak ten spłoszony pocałunek za dnia.
Zabrany.
Przestraszony.
Ten, który wydaje się nie istnieć.
Nie może istnieć, bo ja i on jesteśmy chorzy.
Ja i S. jesteśmy inni.
Choroba nie odbiera tylko zdrowia.
Odbiera też prawo do miłości.
Do miłości zakazanej, przypieczętowanej delikatnym pocałunkiem, przy jeszcze świeżo wypowiedzianych słowach "kocham Cię"!
Miłość podobno jest piękna.
Dlaczego nam ją odebrano?
Jest argument: Bo jesteście chorzy i tu koniec miłości, zaplątanej w kruchym odbiciu naszych zapatrzonych oczu.
Dla nas słowo Miłość to litery. Rozsypane przez innych. Niepoukładane przez chorobę. Niezrozumiałe przez społeczeństwo.
Argument: Bo jesteście chorzy.
Boli gorzej niż sama choroba, bo chciałabym kochać i być kochaną.
Składam blask jego oczu, linię ust, kosmyk włosów.
Chcę go ułożyć, by poczuć.
Teraz słowa rozbiegają się - niespokojne.
Próbuję chwycić je w pół i przesunąć to w jedną, to w drugą stronę.
Jednak wymykają się.
Tak jak ten spłoszony pocałunek za dnia.
Zabrany.
Przestraszony.
Ten, który wydaje się nie istnieć.
Nie może istnieć, bo ja i on jesteśmy chorzy.
Ja i S. jesteśmy inni.
Choroba nie odbiera tylko zdrowia.
Odbiera też prawo do miłości.
Do miłości zakazanej, przypieczętowanej delikatnym pocałunkiem, przy jeszcze świeżo wypowiedzianych słowach "kocham Cię"!
Miłość podobno jest piękna.
Dlaczego nam ją odebrano?
Jest argument: Bo jesteście chorzy i tu koniec miłości, zaplątanej w kruchym odbiciu naszych zapatrzonych oczu.
Dla nas słowo Miłość to litery. Rozsypane przez innych. Niepoukładane przez chorobę. Niezrozumiałe przez społeczeństwo.
Argument: Bo jesteście chorzy.
Boli gorzej niż sama choroba, bo chciałabym kochać i być kochaną.
wtorek, 10 lutego 2015
Wyjątek w czasie
Trwała kilka dni.
Szczęśliwa chwila.
Została świadomość podpisanego paktu.
Nie mogę się poddać.
Aniołowie są wśród nas.
Fakt niezaprzeczalny.
Dzięki temu się uśmiecham i czekam aż przyjdzie maj.
Niezaprzeczalny fakt.
Maj już niedługo.
Kilka mrugnięć, oddechów,dni, nocy i rozmów.
Kilka tęsknot i wspomnień.
Potem będzie maj!
Fakt niezaprzeczalny.
Gosia ma piękną buzię bo na niej maluje się chęć rozmowy. Rozmawiamy dużo. Gosia promienieje.
Norbert robi naszyjniki. Patrzę jak jego ręce cierpliwie pracują, choć trzęsą się z powodu choroby. Norbert zagaduje i chyba polubił nasze poranne "I jak tam leci?", bo teraz pyta swoją terapeutkę, kiedy znów się pojawię.
Gabryś ma aż dwadzieścia jeden chromosomów co czyni go pięknym. Jego ukośne oczy zawsze będą malowały na jego twarzy uśmiech. Przybicie piątki z Gabrysiem jest cudowne i takie zaufane. Piękne i bezgraniczne. Prawdziwe i szczere.
Wojtek wszystkich kocha i to bez wyjątku. Kocha za nic. Tak po prostu zostałam nominowana jego ciocią.
Sylwia śpiewa naszą przewodnią piosenkę spotkania. Jest szczęśliwa. Gwiazda. Ma piękne marzenia.
Asia - moja Przyjaciółka - wspólne uśmiechy i łzy. Wspólne kawy i uśmiechy. Zapach jej dobroci wyczuwa się wszędzie.
Zuza - córka Asi - cudowna nastoletnia dziewczyna. Szczera i wartościowa. Ma lepiej poukładane w głowie niż przeciętny nastolatek. Cieszy mnie, że chce bym jeszcze do niej przyjechała.
Pani Ania - dyrektor - ale przede wszystkim wspaniały człowiek. I ten jej Anioł Dobroci dany od serca.
Andrzej - wokalista , terapeuta - wybiega w krótkim rękawku na mróz. Zaczyna grać na gitarze. Słyszę słynne "Halelujah" dla mnie. Zabrane do serca na zawsze.
Spotkałam.
Zaszalałam.
Wyjechałam.
Teraz wróciłam.
Wyjątek w czasie.
Szczęśliwa chwila.
Szczęśliwa chwila.
Została świadomość podpisanego paktu.
Nie mogę się poddać.
Aniołowie są wśród nas.
Fakt niezaprzeczalny.
Dzięki temu się uśmiecham i czekam aż przyjdzie maj.
Niezaprzeczalny fakt.
Maj już niedługo.
Kilka mrugnięć, oddechów,dni, nocy i rozmów.
Kilka tęsknot i wspomnień.
Potem będzie maj!
Fakt niezaprzeczalny.
Gosia ma piękną buzię bo na niej maluje się chęć rozmowy. Rozmawiamy dużo. Gosia promienieje.
Norbert robi naszyjniki. Patrzę jak jego ręce cierpliwie pracują, choć trzęsą się z powodu choroby. Norbert zagaduje i chyba polubił nasze poranne "I jak tam leci?", bo teraz pyta swoją terapeutkę, kiedy znów się pojawię.
Gabryś ma aż dwadzieścia jeden chromosomów co czyni go pięknym. Jego ukośne oczy zawsze będą malowały na jego twarzy uśmiech. Przybicie piątki z Gabrysiem jest cudowne i takie zaufane. Piękne i bezgraniczne. Prawdziwe i szczere.
Wojtek wszystkich kocha i to bez wyjątku. Kocha za nic. Tak po prostu zostałam nominowana jego ciocią.
Sylwia śpiewa naszą przewodnią piosenkę spotkania. Jest szczęśliwa. Gwiazda. Ma piękne marzenia.
Asia - moja Przyjaciółka - wspólne uśmiechy i łzy. Wspólne kawy i uśmiechy. Zapach jej dobroci wyczuwa się wszędzie.
Zuza - córka Asi - cudowna nastoletnia dziewczyna. Szczera i wartościowa. Ma lepiej poukładane w głowie niż przeciętny nastolatek. Cieszy mnie, że chce bym jeszcze do niej przyjechała.
Pani Ania - dyrektor - ale przede wszystkim wspaniały człowiek. I ten jej Anioł Dobroci dany od serca.
Andrzej - wokalista , terapeuta - wybiega w krótkim rękawku na mróz. Zaczyna grać na gitarze. Słyszę słynne "Halelujah" dla mnie. Zabrane do serca na zawsze.
Spotkałam.
Zaszalałam.
Wyjechałam.
Teraz wróciłam.
Wyjątek w czasie.
Szczęśliwa chwila.
poniedziałek, 2 lutego 2015
Krawędź samotności
W samotności możesz sobie wymyślić zapach sąsiedniego domu i usłyszeć wesołe głosy dzieci obok Ciebie, choć w rzeczywistości ich tam nie ma.
W samotności do głosu dochodzą łzy, zamykając serce w rozpaczy.
W samotności możesz patrzeć na niebo, udając, że to nie sufit Twojego pokoju.
To wszystko zamyka ciasną ciszę.
Czasami...
Cisza...
Taki dźwięk wydaje pustka, nabrzmiała od samotnego oddechu, rozpostarta po kątach myśli jak mgła, rozrzucona na szklistym wybrzeżu łez...
Podobno nie można brzmieć w ten sposób.
A ja wiem, że można.
Dlatego chętnie usiądę na brzegu czyjeś samotności, by ten ktoś nie był sam w najtrudniejszym okresie swojego życia.
Czasem wystarcza czyjaś dłoń, by uratować drugiego przed upadkiem z krawędzi samotności.
Proszę Cię - nie zapominaj o tym.
W samotności do głosu dochodzą łzy, zamykając serce w rozpaczy.
W samotności możesz patrzeć na niebo, udając, że to nie sufit Twojego pokoju.
To wszystko zamyka ciasną ciszę.
Czasami...
Cisza...
Taki dźwięk wydaje pustka, nabrzmiała od samotnego oddechu, rozpostarta po kątach myśli jak mgła, rozrzucona na szklistym wybrzeżu łez...
Podobno nie można brzmieć w ten sposób.
A ja wiem, że można.
Dlatego chętnie usiądę na brzegu czyjeś samotności, by ten ktoś nie był sam w najtrudniejszym okresie swojego życia.
Czasem wystarcza czyjaś dłoń, by uratować drugiego przed upadkiem z krawędzi samotności.
Proszę Cię - nie zapominaj o tym.
Subskrybuj:
Posty (Atom)