Wymykam się rzeczywistości. Uchylam się od bycia w miejscu, które staje się mi obce. Krzyczę głośno: nie! Nie chcę dać się zwariować do końca! Już dalej nie dam ciszą zakryć tego, że wszystko jest w porządku w mojej głowie. Nie da się. Obłąkana jest moja myśl - szaleję.
Ostatnio, gdy nadchodzi ciemność, w moje oczy wdzierają się dziwne obrazy: drzewo, które nagle staje się czymś żywym, kamień, który staje się zwierzęciem, błysk świateł oślepia. Boję się.
Często mi się to nie zdarza, ale jednak. Boję się mówić komuś o czymkolwiek w obawie, że chyba do końca mój umysł ześwirował.
Czuję, że to dopiero początek trwa rozciągnięty od drzwi wyjściowych do jutrzejszej nocy.
Jestem niepewna czy jutro też zdarzy mi się: widzimisię.
Zastygam.
Boję się światła i ciemności. Każdego boję się boleśnie.
Może widzi mi się zbyt bardzo, zbyt daleko, zbyt głęboko? Może widzi mi się ot tak i w końcu niepokojący obraz wyobraźni zniknie?
Teraz znów idzie noc i kotary się zasłonią. Za zasłoną nocy usłyszysz tylko milczenie, bo to co znów być może ujrzę, pozostanie tylko we mnie. Inni wtedy będą spać.
Inni tak jak Ty tez nie śpią i mają omamy o których boją się tak jak Ty mówić,
OdpowiedzUsuńbo łatka raz przyklejona i rozrasta się do rozmiarów wielkiej łaty.
Przez to tak nam trudno żyć w społeczeństw
Przytulam i wspieram,jak lęk nie będzie dał Ci zasnąć pomyśl,że ktoś jeszcze nie śpi.
,
Basiu, masz całkowitą rację jeśli chodzi o reakcję otoczenia. Może kiedyś inni pozwolą nam żyć poza marginesem życia społecznego.
Usuń