U mnie wielki wybuch - lepienie materii.
Próbuję odpocząć po nieprzespanej nocy.
Jadłam jedzenie patrząc na nie, bo żołądek więcej nie pomieścił. Za to łzy powiększały rozmiary wody w łazience.
Trudno jest się ulepić po wczorajszej iskrze. Iskra spaliłaby mój dom, gdyby nie szybka interwencja straży.
Głupi, dziurawy komin o krok od rodzinnej tragedii. Dziś także lepili komin.
A kto ulepi mnie?
Rozsypałam się i płaczę, a z głowy mi lecą iskry, słowa i niepewność nadchodzących dni.
Jestem w kraju, który nie chce, a urzędnik wykręca się nawałem obowiązków byleby nie pomóc szaremu obywatelowi.
Do czasu.
Aż stanie się tragedia.
Aż spali się dom.
Aż ktoś zginie.
Wcześniej nic nie ma, prócz niechcenia urzędników.
Tym razem dom jest, ludzie są, życie jest.
Do następnego...
Współczuję...Dobrze,że nic ci się nie stało...
OdpowiedzUsuńNo dobrze... A może..
Usuń