Z kalendarza sączy się czas.
Tydzień temu byłam na kilkudniowym spotkaniu z Przyjaciółką, a dziś drapię o szybę za, którą toczy się życie...
Na ławce, przed szpitalem ktoś zgubił swoje myśli.
Inny ktoś zaś biegnie z torbą na ramieniu, bo wie, że jest zdrowy i może wrócić w budzącą życie przestrzeń.
Jeszcze inny ktoś wciąż czeka, by ktoś go odwiedził, ale jedynym odwiedzającym jest smutek.
W salach jest czająca się niepewność jutra, ale ja widzę coś więcej niż chorobę.
Ja widzę ludzi, którzy mają słowa cenniejsze niż to o czym codziennie śnicie.
Oni mają w ustach cuda.
Cuda dokonują się tutaj codziennie.
Cuda to obecność drugiego człowieka.
Czasami, gdy mam gorsze dni, wydaje mi się, że guz, który nawiedził moją głowę, należy mi się i choć po części wyjaśnia moją chorobę psychiczną, to jednak jest dowodem na to, że jestem nikim.
Czasami myślę, że przez diagnozę straciłam szansę, na cokolwiek.
Dziś dotykam ludzi myśleniem o nich wzdłuż ścian, rysując rozmowę linią własnego oddechu.
Dziś wiem, że gdyby nie przeżycia ostatnich tygodni, nie miałabym nic oprócz ogromnej pustki.
W ostatnim czasie moja Przyjaźń dojrzewa.
Spotkania z innymi ludźmi wzbogacają mnie.
Choroba daje doświadczenie bez, którego nie umiałabym zauważyć pejzażu namalowanego marzeniami.
I tu nie chodzi tylko o moje marzenia.
Dzięki sile ostatnich wydarzeń wiem, że mogę dać z siebie więcej, by inni mogli być częścią pejzażu niestraconych nadziei.
Minuty łączą się w godziny, dni, tygodnie, a Ty płyniesz tak nurtem, pędem i na nic nie masz czasu...
Ale po co?
Na co?
Dlaczego?
Nie musisz zachorować aby zwolnić tempo i dostrzec to co wcześniej minąłeś w mgnieniu oka.
Nie musisz usłyszeć trudnej diagnozy, by spotkać osoby, które wcześniej mijałeś i nie miałeś czasu poznać...
Asia, Weronika, Pani Ola...
Są tacy ludzie pełni serdeczności.
Wystarczy się rozejrzeć.
Przecież wiesz...
niedziela, 26 kwietnia 2015
środa, 15 kwietnia 2015
Taki czas
Jest ten czas.
Taki czas.
No jaki?
A taki jakiś...
A może to nie jego wina?
No cóż on może począć, że on ciągle ten sam, a człowiek zwalnia...?
Kiedyś próbowałam popełnić samobójstwo - i to niejednokrotnie - sądząc, że tak będzie najlepiej.
Kiedy depresja okazuje się silniejsza, to czasem dopadają mnie myśli, żeby ze sobą skończyć, lecz tylko dopadają, bo nie mają już odwagi popchnąć mnie do tego.
Może to leki, może terapia, może wyjątkowa przyjaźń, może zbyt cenne spotkania, a może diagnoza, że mam guza w głowie, zmieniła moje myślenie o śmierci.
Teraz zaczynam się jej bać.
Boję się jej, tym bardziej, że dzieje się ona zbyt blisko mnie i zbyt często na moich oczach.
I ten lęk...
Ktoś puka do drzwi.
Idę otworzyć.
Za progiem stoi Kostucha.
Zaczynam się trząść.
A ona mówi:
- Nie bój się! Tym razem nie przyszłam po Ciebie, tylko po Twoją Koleżankę.
sobota, 4 kwietnia 2015
Wiosną marzenia kwitną
Cieszę się wiosną.
Wczesną wiosną, gdzie wiewiórka opróżnia spiżarnię, a zdziwione bociany strzepują ze skrzydeł opady deszczu ze śniegiem.
Piękne jest to, że mogę usłyszeć śpiew ptaków w pierwszych promieniach słońca i, że mogę po prostu znów zanurzyć się w życiu wiosennej przyrody.
Pięknie jest tak żyć dzień po dniu, gdy ma się wrażenie, że dotykasz wrażliwych strun i je oswajasz. Piękne jest to, że chcesz żyć, mimo, że gdzieś z tyłu głowy czai się lęk, a Twoje oczy widzą dziuplę w drzewie - schronienie samotności.
Piękna jest świadomość, że jest ktoś komu bardzo na Tobie zależy.
To pomaga walczyć, choć czasem jest naprawdę trudno...
Na nadchodzące Święta Wielkiej Nocy życzę Wam uśmiechów muskanych ciepłym wiatrem radości oraz spojrzeń pełnych ciepła i miłości. Życzę Wam spokoju i nadziei duszy, a przede wszystkim sił na realizację swoich marzeń!
Na wiosennej łące zasiejcie pragnienia,by mogły się wzbijać lawendowym kwiatem. Głęboko wierzę, że pewnego dnia, o poranku, w piękny krajobraz wiosny wkradnie się zdumiewająca cisza lasu, który zamilczy na widok czerwonych maków, co w sobie mieć będą Wasze marzenia.
Nie rozdmuchujcie puchu wzruszeń, lecz muśnijcie nim Wasze skronie i naręcza rumianków podaruj komuś, kto jeszcze nie wie, że cuda dzieją się ciągle - nie tylko od święta!
Wczesną wiosną, gdzie wiewiórka opróżnia spiżarnię, a zdziwione bociany strzepują ze skrzydeł opady deszczu ze śniegiem.
Piękne jest to, że mogę usłyszeć śpiew ptaków w pierwszych promieniach słońca i, że mogę po prostu znów zanurzyć się w życiu wiosennej przyrody.
Pięknie jest tak żyć dzień po dniu, gdy ma się wrażenie, że dotykasz wrażliwych strun i je oswajasz. Piękne jest to, że chcesz żyć, mimo, że gdzieś z tyłu głowy czai się lęk, a Twoje oczy widzą dziuplę w drzewie - schronienie samotności.
Piękna jest świadomość, że jest ktoś komu bardzo na Tobie zależy.
To pomaga walczyć, choć czasem jest naprawdę trudno...
Na nadchodzące Święta Wielkiej Nocy życzę Wam uśmiechów muskanych ciepłym wiatrem radości oraz spojrzeń pełnych ciepła i miłości. Życzę Wam spokoju i nadziei duszy, a przede wszystkim sił na realizację swoich marzeń!
Na wiosennej łące zasiejcie pragnienia,by mogły się wzbijać lawendowym kwiatem. Głęboko wierzę, że pewnego dnia, o poranku, w piękny krajobraz wiosny wkradnie się zdumiewająca cisza lasu, który zamilczy na widok czerwonych maków, co w sobie mieć będą Wasze marzenia.
Nie rozdmuchujcie puchu wzruszeń, lecz muśnijcie nim Wasze skronie i naręcza rumianków podaruj komuś, kto jeszcze nie wie, że cuda dzieją się ciągle - nie tylko od święta!
czwartek, 26 marca 2015
Paproch
Chciałabym być punktem horyzontu, a nie obrazem zmęczenia, a dziś składam się z nieszczególnie kolorowych zakończeń. Sama zaś zakończyć się nie mogę bo i na to jestem zbyt zmęczona.
To jest bardzo frustrujące.
Uwierz mi.
Nie mam sił, ani na życie, ani na jego brak.
Świat jest jak paproch - dlatego płaczę.
Już mi się znudziły te zabawy mną... Bo... Może jestem jak pluszak, ale musisz uważać, bo w środku jest potłuczone szkło, które doszczętnie mnie rani.
Więc nie przytulaj.
Odłóż mnie, nim popadniemy w obłęd nieistnienia.
Zauważyłeś?
Nie jestem zwykłą zabawką!
Ja się rozpadam!
Więc?
Więc wyjmij mnie ze swojego oka, bo niepotrzebny Ci ten paproch co przysłania piękno poranków i wiosennych promieni słońca.
To jest bardzo frustrujące.
Uwierz mi.
Nie mam sił, ani na życie, ani na jego brak.
Świat jest jak paproch - dlatego płaczę.
Już mi się znudziły te zabawy mną... Bo... Może jestem jak pluszak, ale musisz uważać, bo w środku jest potłuczone szkło, które doszczętnie mnie rani.
Więc nie przytulaj.
Odłóż mnie, nim popadniemy w obłęd nieistnienia.
Zauważyłeś?
Nie jestem zwykłą zabawką!
Ja się rozpadam!
Więc?
Więc wyjmij mnie ze swojego oka, bo niepotrzebny Ci ten paproch co przysłania piękno poranków i wiosennych promieni słońca.
poniedziałek, 16 marca 2015
Koło
Spaceruję po długiej linie obojętności, wyrzucając z siebie uczucia i myśli jak niepotrzebny balast. Mimo, że bywają lepsze chwile - za które dziękuję moim najbliższym - czuję jak koło powoli domyka się, a ja wracam do siebie zamkniętej,włóczącej się bezmyślnie i niemo pośród dni i ludzi...
Trochę się sobie zgubiłam.
Nie wiem jak to się stało i kiedy się w ogóle stało.
Ale stało się, więc siedziałam cicho nasłuchując samej siebie.
Szukając mnie uśmiechniętej, bez bagażu ostatnich doświadczeń, zorientowałam się, że i tak trudno mi samej odnaleźć swoje uśmiechnięte ja.
A może nie warto szukać mnie tej, która się zgubiła. Może niepotrzebnie jestem smutna z tegoż powodu?
Niepotrzebnie zamęczam okoliczne myśli, rozwieszając ogłoszenia w poszukiwaniu mnie, gdyż ja sama już nie wiem o kogo chodzi i kto się zgubił.
Nie warto szukać swojego ja - tego zadowolonego - bo może w ogóle nie po drodze mi ze sobą i zgubić się sobie należało?
Dobrze, że po mroku nocy przychodzi błękit poranka bo można uczepić się nowego dnia i tak jak pasażer na gapę, razem z nim zatoczyć kolejne koło...
Trochę się sobie zgubiłam.
Nie wiem jak to się stało i kiedy się w ogóle stało.
Ale stało się, więc siedziałam cicho nasłuchując samej siebie.
Szukając mnie uśmiechniętej, bez bagażu ostatnich doświadczeń, zorientowałam się, że i tak trudno mi samej odnaleźć swoje uśmiechnięte ja.
A może nie warto szukać mnie tej, która się zgubiła. Może niepotrzebnie jestem smutna z tegoż powodu?
Niepotrzebnie zamęczam okoliczne myśli, rozwieszając ogłoszenia w poszukiwaniu mnie, gdyż ja sama już nie wiem o kogo chodzi i kto się zgubił.
Nie warto szukać swojego ja - tego zadowolonego - bo może w ogóle nie po drodze mi ze sobą i zgubić się sobie należało?
Dobrze, że po mroku nocy przychodzi błękit poranka bo można uczepić się nowego dnia i tak jak pasażer na gapę, razem z nim zatoczyć kolejne koło...
środa, 11 marca 2015
Nareszcie
Schowałam sen pod powiekami i zostawiłam go na potem.
Niestety, skrupulatny budzik lęku nie chciał poczekać i wdarł się dzień w czasie, którego osiadły na mnie smutki i smuteczki. Takie nie do odgarnięcia.
Ostatnio często słyszę pytanie:
- Co mogę dla Ciebie zrobić?
- Błagam! Wstrzyknij we mnie trochę spokoju, usuń lęk i podaj tabletkę nasenną, bym mogła przespać te jedne z najtrudniejszych chwil.
Wiem, że z zapisem dzisiejszych rozmów kolejny wieczór zasłoni zasłony i nastąpi ciąg dalszy nocnego seansu.
Nareszcie!
Niestety, skrupulatny budzik lęku nie chciał poczekać i wdarł się dzień w czasie, którego osiadły na mnie smutki i smuteczki. Takie nie do odgarnięcia.
Ostatnio często słyszę pytanie:
- Co mogę dla Ciebie zrobić?
- Błagam! Wstrzyknij we mnie trochę spokoju, usuń lęk i podaj tabletkę nasenną, bym mogła przespać te jedne z najtrudniejszych chwil.
Wiem, że z zapisem dzisiejszych rozmów kolejny wieczór zasłoni zasłony i nastąpi ciąg dalszy nocnego seansu.
Nareszcie!
poniedziałek, 9 marca 2015
Czas (nie)winności
Chciałam cicho skradać się ku wiośnie i głaskać mgliste chwile radości - by przyszły.
To wszystko znów bez znaczenia...
Krótkie uniesienie, a teraz drżąca samotność.
Dziś uśmiechnę się chociaż na chwilę, by życzyć Wam cudów, choć na niebie gwiazdy gasną.
Zamilkłam.
Krztuszę się słowem niewypowiedzianym, a ono stanęło i patrzy się wprost na mnie, jakby to ode mnie zależało, aby mogło zabrzmieć donośnie.
Przecież to nie moja wina, że ten dzień ubrał się w melancholię.
To nie jest niczyja wina, że młodość trwoni czas, starość go kradnie, a śmierć jest paserem.
To wszystko znów bez znaczenia...
Krótkie uniesienie, a teraz drżąca samotność.
Dziś uśmiechnę się chociaż na chwilę, by życzyć Wam cudów, choć na niebie gwiazdy gasną.
Zamilkłam.
Krztuszę się słowem niewypowiedzianym, a ono stanęło i patrzy się wprost na mnie, jakby to ode mnie zależało, aby mogło zabrzmieć donośnie.
Przecież to nie moja wina, że ten dzień ubrał się w melancholię.
To nie jest niczyja wina, że młodość trwoni czas, starość go kradnie, a śmierć jest paserem.
piątek, 6 marca 2015
Paradoks
Siadam i rozmawiam, by uleczyć ten kawałek rzeczywistości do, którego wdarła się choroba.
W tomach prawdziwych rozmów płynących przez szpitalny korytarz światopoglądu, uwielbiam żyć tymi opowieściami, co tworzą nadzieję i siłę dla innych.
Dla mnie też.
I dla Was też.
Życzę tego Wam.
I sobie.
W tomach prawdziwych rozmów płynących przez szpitalny korytarz światopoglądu, uwielbiam żyć tymi opowieściami, co tworzą nadzieję i siłę dla innych.
Dla mnie też.
I dla Was też.
Życzę tego Wam.
I sobie.
Jestem tu i staram się zdrowieć i ozdrawiać atmosferę wokół.
Tu potrzeba mówić, a nie płakać.
Przecież łzy tu nie wystarczą.
Wie o tym Patryk.
Ma 19 lat.
I raka - tak na doczepkę - jak sam mówi.
Siedzimy koło windy.
Bliżej wyjścia.
Bliżej zdrowia.
Tak ma być!
Musi być ozdrowieńcem!
Nie zawsze jednak jest mu łatwo. Najgorzej jest gdy dopadają go stany depresyjne.
- Nie chce mi się wtedy żyć - mówi.
Spoglądam w jego brązowe oczy. On dopowiada:
- Miałem dziewczynę. Olała mnie, gdy dowiedziała się, że mam guza w nerce. Wtedy pierwszy raz się pociąłem - pokazuje mi ślady na nadgarstkach.
- Ale jest coraz lepiej... I to dzięki temu, że tu jesteś.
- No, co za paradoks. Zawdzięczam to naszej Pani Agnieszce, psychoonkolog - Patryk nagle się ożywia - Zawsze mogę z nią pogadać. O wszystkim. Nie koniecznie o raku. Super babka.
- Ale na początku nie chciałeś do niej iść...
- No nie... Ale wiesz. Ja facet jestem!
- I co z tego?!
- Myślałem, że sobie sam poradzę - spuszcza głowę, zamyśla się. Już chciałam coś powiedzieć kiedy dodaje - Znowu zaczynam kochać świat!
- Zgadza się! Przecież płonie nam horyzont!
Pani Halinka nie myśli o raku.
Jest chora. Trochę zmęczona.
Ale chce rozmawiać i chce herbatę, którą idę zrobić z niemałą przyjemnością.
Pani Halinka przypomina mi moją Babcię i to nie tylko przez pryzmat choroby na, którą zapadła.
Moja rozmówczyni mówi delikatnie.
Jej słowa tulą, łagodzą, koją.
Nie bolą, choć ona sama już bardzo wycierpiała.
Szkicem zaledwie, lekką kreską zaczyna opowiadać:
- Zachorowałam i dobrze się stało, bo w rodzinie się ułożyło. Już moje dzieci takie kłótliwe o majątek nie są.
Pomyślałam: kolejny paradoksalny, zmieniający coś na lepsze, przypadek z rakiem w tle.
Gdy mówi o dzieciach i domu to widać, że, w tym wszystkim majątkiem są jej serce i oczy, które teraz są zasnute wspomnieniami wcześniejszych wydarzeń.
- Przewróciłam się. Myśleli, że osteoporoza, a tu rak. Kości zaatakował.
- Mówi Pani o tym tak spokojnie...
- A co mam zrobić, dziecko? Czasu się nie cofnie. Trzeba żyć, albo i nawet umierać.
- No co też Pani mówi!
- Tak, dziecko. Nie ma co się buntować. Byleby było godnie i w zgodzie z rodziną.
Zamilkłam, bo nie potrzebne są słowa, gdy białym śladem na błękicie nakreślone zostają największe emocje.
- Jest Pani... pogodzona z chorobą? - pytam i biorę ją za rękę.
- Tak, dziecko. Teraz mogę dać tylko miłość.
Potem mnie przytula i w ten sposób daje to najgłębszy wyraz formy prostej i złożonej naszej rozmowy.
W kupie siła.
I tak ma być.
Lubię się uśmiechać, nawet gdy płaczę.
Teraz mamy Carpe Diem i to się liczy.
Soni niebieski.
Mój żółty.
Niebo.
I słońce.
Paradoks?
niedziela, 1 marca 2015
Do końca
W samej rzeczy utkwiły moje oczy, a może ponad już nie widać dna?
Wydaje mi się, że jestem krótsza od samych spojrzeń, że znikam za zasłoną lęku o nic i o wszystko.
Źle mi w ciszy, źle mi wśród ludzi. Źle mi nawet z samą sobą.
Chciałabym zasnąć i nie czuć bólu, ani samotności jaka mnie wczoraj ogarnęła. Tak naprawdę nie chcę być częścią nie do końca. Nie chcę wspomnień z tutejszych rozmów. Nie chcę uwierzyć, że zniknąłeś tak nagle i to bez pożegnania. Nie uważasz Sławku, że to głupie? Kochałam Cię i chciałam znaleźć się w czymś do końca.
Może i znalazłam się, ale to Ty się skończyłeś.
Moja walka trwa nadal.
Do końca.
Wydaje mi się, że jestem krótsza od samych spojrzeń, że znikam za zasłoną lęku o nic i o wszystko.
Źle mi w ciszy, źle mi wśród ludzi. Źle mi nawet z samą sobą.
Chciałabym zasnąć i nie czuć bólu, ani samotności jaka mnie wczoraj ogarnęła. Tak naprawdę nie chcę być częścią nie do końca. Nie chcę wspomnień z tutejszych rozmów. Nie chcę uwierzyć, że zniknąłeś tak nagle i to bez pożegnania. Nie uważasz Sławku, że to głupie? Kochałam Cię i chciałam znaleźć się w czymś do końca.
Może i znalazłam się, ale to Ty się skończyłeś.
Moja walka trwa nadal.
Do końca.
wtorek, 24 lutego 2015
Znienacka
Mówią:
- Idź bo się spóźnisz!
A ja zastanawiam się po co się się spieszyć. Przecież i tak nie umknie mi to co ma się stać.
Mówią:
- Co Cię nie zabije, to Cię wzmocni!
A, ja w tym momencie drżę i nikt nie może mnie przytulić.
Mówią:
- Wszystko w swoim czasie!
Tymczasem są tylko nasze chwile.
Znienacka.
Od ostatniego wpisu minęło trochę czasu.
Brak notek nie jest kwestią lenistwa czy niedbalstwa o blog.
Pewnie zauważaliście, że nie udzielam się na Waszych blogach i na stronach FB. To nie jest tak, że mam Was gdzieś i mnie nie obchodzicie.
Przepraszam. To nie tak.
Moja nieobecność i nieaktywność są spowodowane kolegą w głowie.
Nie dość, że trudniej się poruszam i gorzej widzę, to od pewnego czasu ciężko jest mi się skupić na pisaniu i czytaniu, a jeszcze ciężej przychodzi mi mówienie; jąkam się, seplenię, źle wypowiadam słowa albo w ogóle ich nie mówię bo nie wiem, których użyć.
Jestem tym wszystkim przerażona, ale wszyscy mi mówią, że to co się teraz dzieje jest chwilowe i po odpowiednio zastosowanym leczeniu, (które już przechodzę), powinno wszystko wrócić do normy.
Przepraszam, że narzekam na swoje problemy zdrowotne, ale kwestia wyjaśnienia mojej nieobecności Wam się należy.
Obiecuję Wam, że w lepszych chwilach, gdy będę czuć się dobrze, będę pisać.
Przepraszam.
Mam nadzieję, że mój zmniejszony znacznik aktywności nie wpłynie na Waszą chęć czytania moich wypocin, bo może to dziwne, ale buduje mnie to, że tu jesteście.
Nie chcę Was zawieść, bo mam dla Was ogromny szacunek.
Zdaję sobie sprawę, że trudno jest czytać takiego popaprańca, a Wy to robicie i za to Was podziwiam!
Dziękuję, za wyrozumiałość i obecność, mimo, że guz pojawił się nagle.
Znienacka.
- Idź bo się spóźnisz!
A ja zastanawiam się po co się się spieszyć. Przecież i tak nie umknie mi to co ma się stać.
Mówią:
- Co Cię nie zabije, to Cię wzmocni!
A, ja w tym momencie drżę i nikt nie może mnie przytulić.
Mówią:
- Wszystko w swoim czasie!
Tymczasem są tylko nasze chwile.
Znienacka.
Od ostatniego wpisu minęło trochę czasu.
Brak notek nie jest kwestią lenistwa czy niedbalstwa o blog.
Pewnie zauważaliście, że nie udzielam się na Waszych blogach i na stronach FB. To nie jest tak, że mam Was gdzieś i mnie nie obchodzicie.
Przepraszam. To nie tak.
Moja nieobecność i nieaktywność są spowodowane kolegą w głowie.
Nie dość, że trudniej się poruszam i gorzej widzę, to od pewnego czasu ciężko jest mi się skupić na pisaniu i czytaniu, a jeszcze ciężej przychodzi mi mówienie; jąkam się, seplenię, źle wypowiadam słowa albo w ogóle ich nie mówię bo nie wiem, których użyć.
Jestem tym wszystkim przerażona, ale wszyscy mi mówią, że to co się teraz dzieje jest chwilowe i po odpowiednio zastosowanym leczeniu, (które już przechodzę), powinno wszystko wrócić do normy.
Przepraszam, że narzekam na swoje problemy zdrowotne, ale kwestia wyjaśnienia mojej nieobecności Wam się należy.
Obiecuję Wam, że w lepszych chwilach, gdy będę czuć się dobrze, będę pisać.
Przepraszam.
Mam nadzieję, że mój zmniejszony znacznik aktywności nie wpłynie na Waszą chęć czytania moich wypocin, bo może to dziwne, ale buduje mnie to, że tu jesteście.
Nie chcę Was zawieść, bo mam dla Was ogromny szacunek.
Zdaję sobie sprawę, że trudno jest czytać takiego popaprańca, a Wy to robicie i za to Was podziwiam!
Dziękuję, za wyrozumiałość i obecność, mimo, że guz pojawił się nagle.
Znienacka.
Subskrybuj:
Posty (Atom)