Z kalendarza sączy się czas.
Tydzień temu byłam na kilkudniowym spotkaniu z Przyjaciółką, a dziś drapię o szybę za, którą toczy się życie...
Na ławce, przed szpitalem ktoś zgubił swoje myśli.
Inny ktoś zaś biegnie z torbą na ramieniu, bo wie, że jest zdrowy i może wrócić w budzącą życie przestrzeń.
Jeszcze inny ktoś wciąż czeka, by ktoś go odwiedził, ale jedynym odwiedzającym jest smutek.
W salach jest czająca się niepewność jutra, ale ja widzę coś więcej niż chorobę.
Ja widzę ludzi, którzy mają słowa cenniejsze niż to o czym codziennie śnicie.
Oni mają w ustach cuda.
Cuda dokonują się tutaj codziennie.
Cuda to obecność drugiego człowieka.
Czasami, gdy mam gorsze dni, wydaje mi się, że guz, który nawiedził moją głowę, należy mi się i choć po części wyjaśnia moją chorobę psychiczną, to jednak jest dowodem na to, że jestem nikim.
Czasami myślę, że przez diagnozę straciłam szansę, na cokolwiek.
Dziś dotykam ludzi myśleniem o nich wzdłuż ścian, rysując rozmowę linią własnego oddechu.
Dziś wiem, że gdyby nie przeżycia ostatnich tygodni, nie miałabym nic oprócz ogromnej pustki.
W ostatnim czasie moja Przyjaźń dojrzewa.
Spotkania z innymi ludźmi wzbogacają mnie.
Choroba daje doświadczenie bez, którego nie umiałabym zauważyć pejzażu namalowanego marzeniami.
I tu nie chodzi tylko o moje marzenia.
Dzięki sile ostatnich wydarzeń wiem, że mogę dać z siebie więcej, by inni mogli być częścią pejzażu niestraconych nadziei.
Minuty łączą się w godziny, dni, tygodnie, a Ty płyniesz tak nurtem, pędem i na nic nie masz czasu...
Ale po co?
Na co?
Dlaczego?
Nie musisz zachorować aby zwolnić tempo i dostrzec to co wcześniej minąłeś w mgnieniu oka.
Nie musisz usłyszeć trudnej diagnozy, by spotkać osoby, które wcześniej mijałeś i nie miałeś czasu poznać...
Asia, Weronika, Pani Ola...
Są tacy ludzie pełni serdeczności.
Wystarczy się rozejrzeć.
Przecież wiesz...
Myślę,że Twoje życie przed diagnozą było tak samo wartościowe jak teraz...Pewnie inne... A ja zaczynam się rozglądać. Dzięki!
OdpowiedzUsuńNajważniejsze, że ma Pani zdrową, piękna wrażliwość.
OdpowiedzUsuńGdy w naszym otoczeniu wszyscy są zdrowi i szczęśliwi nie zastanawiamy się nad chorobą, śmiercią, jesteśmy ciągle zabiegani, zapracowani, zmęczeni... To takie naturalne. Wszystko to po to ,,aby nasze życie było lepsze, piękniejsze". Jednak dopiero w wyniku choroby, nieszczęśliwego wypadku, przewartościowujemy całe te nasze życie. I co się okazuje, że ono już jest piękne, że każde spotkanie z bliskimi jest piękne, każdy uśmiech nieznajomego mijającego nas na ulicy, przyroda nas otaczająca, dobro, które czynimy... To, że oddychamy, żyjemy to też jest piękne. Niestety nie doceniamy tego co już mamy lub doceniamy za późno, dlatego trzeba się zastanowić czy warto pędzić, może trzeba trochę zwolnić, cieszyć się chwilą, dostrzegać najmniejsze sytuacje, otaczający nas świat. Rozumiem, że będąc chorym ciężko jest sobie powiedzieć nie poddam się, będę żyć pełnią życia na tyle na ile mam jeszcze sił, ale jednak warto. Mimo, że nie znamy odpowiedzi na pytania Dlaczego są choroby?, Dlaczego ktoś umiera?, Dlaczego ja? I nie mamy na to wpływu, to jednak mamy świadomość, że każdy z nas kiedyś umrze. Mamy również wpływ na jedno: na to jak żyjemy w tej chwili. Można przeżyć najpiękniejsze chwile, podjąć najlepsze decyzje, dostrzegać innych ludzi i piękno nas otaczające, spełnić marzenia i żyć pełnią w krótkim czasie naszego życia, niż czasami przeżyć całe życie, a pod jego koniec zrozumieć, że tak naprawdę nie żyłem jak chciałem, pędziłem, nie dostrzegałem ludzi, moje życie nie miało wartości… A więc warto żyć… Celebrować chwile… i przyjąć sobie znany nam cytat jak motto życia: ,,Żyj tak jakby każdy Twój dzień miał być ostatnim”. Trzymaj się. Pozdrawiam ciepło Kasia
OdpowiedzUsuńKochani, Wasze komentarze są cudowne - jak Wy sami!
OdpowiedzUsuńKochani, Wasze komentarze są cudowne - jak Wy sami!
OdpowiedzUsuńNie trzeba mieć pretensji, ani żalu . Trzeba po prostu wierzyć że wszystko co się dzieje ,ma jakiś sens.
OdpowiedzUsuń