Poszarpany horyzont moich myśli, drażni zapłakane oczy.
Marzenia, obietnica, radość gaśnie jak niezapalony płomyk.
Przestaje istnieć i jest ciemno.
Wszystko pęka jak bańka mydlana.
Odwiedzam znajomych.
Nie zauważam wśród nich twarzy Zbyszka.
Smutnieję.
Dochodzi do mnie co się stało.
Zbyszek chciał się zabić.
Znowu.
To nie pierwszy raz w ciągu ostatnich dwóch miesięcy, a przecież obiecał, że tego nie zrobi, że przeczyta swoje wiersze na wieczorku literackim.
Jest w szpitalu psychiatrycznym.
Ja wysyłam mu list bo chcę mu przekazać ile dla mnie znaczy. Jest moim dobrym kumplem, poetą.
Chcę by o siebie zawalczył.
List trafi pod 11. Oddział 11. Jak W11. Skojarzyło mi się to z policjantem.
Niech Zbyszek teraz będzie takim policjantem i zamknie za kratami depresję. Nie siebie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz