poniedziałek, 14 lipca 2014

Wiel-BŁĄD-owy problem

Słowom nie pot­ra­fię na­dać kształtu, pióro tnie cien­ki papier roz­bryz­gując at­ra­ment - jak krew.


Owy bo wielbłądowy problem gryzie mocno w głowę, oj gryzie...

Nieprzyjemne to jest.
Ten ucisk.
I myśl: "należy ci się"!
Następnie chcesz poczuć ból fizyczny - byle mocniejszy niż psychiczny.
Rach, ciach.
I tak kilka razy.
Do czerwonego znaku.
I szczypania.
Cholera!
Pocie-łam się!
Ale...
Poczułam ulgę.
Cholera.
Dlaczego wciąż muszę udowadniać, że nie jestem wielbłądem?!
No dlaczego?
A może nim jestem?!

Klik, klik, klik.
Więcej nic.
Ból.
Strach.
Szczypanie.
Ulga.

Pomaga na chwilę, krótką metę, a mówią, że wielbłądy długo trzymają wodę w swoich garbach...
A, ja choć się garbię z lęku i wstydu, wylewam swoje łzy.
Może dlatego jestem Wiel-BŁĄD-em?! Błąd... Jestem błędem życia i może właśnie w tym tkwi mój Wiel-BŁĄD-owy owy problem?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz