wtorek, 28 października 2014

Uśmiech

Jedenaście krzeseł ustawionych w okrąg.
Panuje rozgardiasz, bo każdy korzysta z przerwy, postawionej jak przecinek, na grupowej terapii.
J. siedzi spokojnie. Nawet nie rusza się z krzesła, jakby był do niego przyklejony już na stałe.
A. biega po sali, wszystkich próbuje zagadywać byle głupotą wyssaną z palca. Myśli, że kogoś bawią jego zmyślone historie.
Z. usiadł do kąta i kątem oka ogarnia salę terapeutyczną.
Podchodzę do niego. Ma suchy wzrok, nie płacze, ale widać pustkę w jego głowie. Da się ją wyczytać jak na dłoni.
Podchodzę:
- Hej! I jak leci? Jak po pierwszej części się masz?
Spogląda na mnie. Jego rysy łagodnieją. Jeszcze nie ma uśmiechu, ale jest blisko.
- Jakoś do przodu. Trzeba się ratować.
- Wiesz, że dasz sobie radę. Masz mnie, grupę - gadam głupio, ale co tam. Próbuję zawalczyć o jego uśmiech.
- Tak, wiem. Ale te demony w mojej głowie... - zamyśla się - One nie dają mi żyć.
- Wiem co czujesz, ja też je mam. Ostatnio niszczyłabym siebie, tak dogłębnie, od środka, ale jestem tu i trwam.
- Mówisz, że damy radę. Wierzysz w to? - pyta i spogląda na mnie wyczekująco, oczekując odpowiedzi.
- Tak. Wierzę. Dlatego tu jestem. Przynieść Ci herbaty?
- Tak - odpowiada, a na jego twarzy pojawia się uśmiech.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz