poniedziałek, 13 października 2014

Antydepresanty

Moje usta nadal nie działają i trudno mi mówić, ale działa pióro.
Piszę, piszę i się zapisuję.
To pomaga.
Powstaje sobie coś, jakaś powiastka o mojej kochanej Mamie. Tyle musiała przejść w życiu.
Postanawiam to opisać.
Piszę i piszę i nie mogę przestać.
Mama jest moją bohaterką i nie ważne czy tę książkę, powiastkę, czy co tam będzie, wydam, czy nie.
Nie ważne.
Może kiedyś ktoś coś i się druknie.
Ważne są słowa i wdzięczność moja do niej, za to, że jest, trwa i nie zwija żagli, gdy w moim życiu sztorm. Kocham ją i niech mój Word o tym wie.
Piszę też coś innego.
Piszę coś i po trochu. Nie stoję w miejscu. Wypisuję się i lżej. Po prostu lżej.
Lubię pisać. To działa i rozkodowuje moje emocje i myśli ukryte gdzieś tam z tyłu mojej głowy. Pomaga i to jest fajne.
Piszesz literka po literce, klikasz, działasz i to leczy Twoje nadszarpnięte JA.
Składam się w tym momencie z klawiatury, liter, słów, zdań, wykrzykników i tak jest dobrze, więc też piszę tego bloga: dla siebie, dla Was, dla innych chorych.
Wy czytacie, komentujecie, jesteście i to jest receptą na uśmiech i działa jak najlepszy lek antydepresyjny, a co najważniejsze nie ma on negatywnych skutków ubocznych, więc trwajcie, bądźcie, żyjcie, piszcie, klikajcie, bo wtedy dzieje się coś fajnego we mnie.
I niech trwa...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz