środa, 3 czerwca 2015

Równanie

Sklejam swój model życia i próbuję latać, choć skrzydła mam połamane...
Od nowa.
Wciąż od nowa upadam i podnoszę się.
By znów upaść.
Za każdym razem boli, ale żyję, jestem, walczę.
Nawet sama z sobą.
O siebie.
O innych.
Byśmy mogli latać.
Wydycham wspomnienia by wdychać teraźniejszość.
Próbuję walczyć o marzenia.
Nie pozwalam moim najbliższym brać urlopu od marzeń bo one ratują życie, nadzieję i człowieka.
Moi najbliżsi: rodzina i przyjaciele, przechodzą ze mną tę moją batalię o powrót do zdrowia.
Często poświęcają swój czas, siły i plany na to by mnie wspomóc.
Po prostu są.
I ja też chcę dla nich być.
Tak po prostu.
Za nic.
Zwyczajnie.

Ostatnio moja psychika płata mi figla, bawiąc się ze mną.
Uśmiech się chowa za steroidami, bo w czasie ich brania jestem na ciągłej, 24-godzinnej huśtawce emocjonalnej, której nie da się zatrzymać.
Balansuję więc, a wraz ze mną ci co wierzą, że wraz z odstawieniem steroidów, zsiądę z tej okropnej, emocjonalnej huśtawki nastrojów lub choć trochę spowolnię tempo i czas bujania się z godziny na godzinę.
Oni trwają na posterunku.
Nie są zmęczeni mną tak jak ja sobą.
Są.
I ja też chcę być.
Dla nich...

Dlatego często myślę o tym jak wynagrodzić im cierpienia, które zadaję im wraz z moją chorobą, łzami, depresją, lękami. 
Dlatego chcę zawalczyć o nich tak jak oni walczą o mnie.

Myślę o ich marzeniach.
Chcą bym wyzdrowiała - to pewne.
I piękne.
I szczere.
I prawdziwe.

Ale oni też mają swoje marzenia.
Często te marzenia spychają w kąt by zając się mną lub po prostu dlatego, że ktoś im je odebrał.

Nie chcę by walczyli tylko o mnie.
Chcę im pomóc zawalczyć o siebie.
I pomogę.

Nie wiem jak i kiedy.
Wierzę tylko w moc tych marzeń.
Marzeń tych, którzy opiekując się mną, zapominają często o sobie.
A ja chcę, by marzyli.
To moje marzenie.
By moi Aniołowie marzyli.

Siedząc na szpitalnym łóżku, nijako z nudów, nijako z przemyśleń stworzyłam równanie:
Człowiek + Marzenia = Życie

Przykładów na to, że taki jest wynik, daleko szukać nie muszę.
Widzę to w oczach Sebastiana, w słowach Pani Irenki, w nadziei Asi.

To niby takie proste równanie...

A jednak od czasu do czasu, w ciszy nocnej, zszywam marzeniami mokre poszewki poduszek, gdy tęsknię za uśmiechem tych, których kocham.

5 komentarzy:

  1. Piękne równanie i bardzo prawdziwe.

    OdpowiedzUsuń
  2. No właśnie.Nie można się poddawać trzeba walczyć o swoje życie.

    OdpowiedzUsuń
  3. nie jest łatwo zyć za siebie i innych...

    OdpowiedzUsuń
  4. Super napisane. Bardzo mi się podoba . Życie nie jest łatwe, ale można sobie dobrze radzić.

    OdpowiedzUsuń
  5. O, Bitstrips :)

    Jako osoba z osobowością typu borderline świetnie Cię rozumiem :(. Trzymaj się, walcz, nie poddawaj się!

    OdpowiedzUsuń