Od pierwszego wersu.
Od pierwszego słowa.
Z odzysku.
Zaczynam od nowa.
Nazywam się.
Na nowo.
Odzyskana.
Nie bez przyczyny tak piszę, bo przedwczoraj uśmiercono mnie na portalu społecznościowym. Głoszono, że oto zmarłam po ciężkiej chorobie... wiadomo jakiej.
Przyjaciółka zapłakana dzwoniła i gdy tylko usłyszała mój głos to rozpłakała się jeszcze bardziej, a potem sama musiała skorzystać z pomocy lekarza bo z tych nerwów złapała arytmię.
Zmarła moja imienniczka tyle, że jeszcze młodsza ode mnie no i zdjęcie nie moje było przecież. Poza tym powinno czytać się ze zrozumieniem...
Tego dnia moja rodzina otrzymywała kondolencje, wyrazy współczucia i smutku. Telefony nie chciały przestać milczeć. Wszyscy płakali, a ja żyłam i żyję i mam się w miarę dobrze.
Terapia Temodalem daje pozytywny rezultat i obecnie mam przerwę przed mono-terapią. Byłam na wakacjach u Przyjaciół, Trochę żyję nieszpitalnym życiem. I dobrze mi było. Aż do tej akcji z moją rzekomą śmiercią.
Udało mi się przez chwilę zanieistnieć!
Teraz żartujemy, że zmartwychwstałam.
No, więc...
Każdy oddech jest pierwszy i ostatni.
Bierzesz powietrze w płuca.
Potem wypuszczasz.
Oddychasz.
Pierwszy i ostatni raz za razem.
Wciąż od nowa.
Bez przystanku.
Chyba, że chciałbyś już się zatrzymać, gdy boli.
Bo czasami boli tak, że każdy oddech jest cierpieniem.
Koleją osobą jest 24-letnia Laura, która tego lata będzie poddana eutanazji w Belgii, ponieważ ma depresję i nie może znieść swojego dalszego życia.
W pierwszym przypadku wiele komentarzy popierało chorą na raka 29 - latkę, zaś w drugim przypadku sytuacja jest gorsza - komentujący nie zostawiają suchej nitki na chorej 24-letniej dziewczynie.
A co ma powiedzieć na przykład osoba taka jak ja?
Jestem wynikiem połączenia obydwu tych historii.
Mam guza i mam depresję.
I co teraz?
Co by było, gdybym któregoś dnia oznajmiła Wam, że chcę dokonać eutanazji?
Skrytykowalibyście mnie?
Usunęlibyście mnie z grona swoich znajomych?
Nazwalibyście wariatką?
Zatrzymajcie się i weźcie świadomy oddech.
Wdech i wydech.
Wdech i wydech...
I zastanówcie się: jaka jest cierpienia granica?
A potem naprawdę, z całych sił cieszcie się odzyskanym oddechem Waszego życia.
Witaj. I mnie kiedyś uśmiercono. A to zmarła moja przyjaciółka....
OdpowiedzUsuńByło to bardzo dziwne uczucie. Jakbym urodziła się po raz wtóry.
Trzymaj się ciepło :)
Witaj z powrotem! Bardzo się cieszę,że znów można Cię poczytać:) Jestem przeciwniczką śmierci na życzenie. Dzisiaj, teraz, tutaj. Gdybyś napisała,że chcesz dokonać eutanazji nie skrytykowałabym Cię, nie usunęłabym z grona znajomych, nie nazwałabym wariatką . Chciałabym po prostu żebyś była i tyle. Tego jestem pewna.
OdpowiedzUsuńOlu kochana, zapędzeni własnymi kłopotami zapominamy o innych, zapomniałam pamiętać o Tobie. Ja też ten wpis potraktowałam jak o Tobie, płakałam i żałowałam, że zapomniałam, że się z Tobą nie spotkałam. Jesteś potrzebna nam wszystkim, jesteś przykładem dobroci i troski o innych, dajesz tak wiele.... Pozwól się kochać nadal, miej dobre myśli... Bardzo chcę Cię spotkać.
OdpowiedzUsuńNie jestem za eutanazją. Każdy powinien umrzeć wtedy kiedy ma umrzeć. Bo taka jest kolej rzeczy. Z drugiej jednak strony jeśli człowiek cierpi i nie może już dłużej znieść bólu...Dobra.Jeśli to jest decyzja jednostki to nie można się w to mieszać,bo każdy ma wolną wolę.Ale jeśli ktoś decyduje za ciebie to już jest nie w porządku.
OdpowiedzUsuń